Świat w blasku błyskawicy, czyli jak zakochać się w Caravaggio

by Zuzanna

Wróżka Zuzia przepowiada: kiedyś Netflix zrobi o Caravaggio taki serial, że kapcie wam pospadają. Biografia malarza to nie tylko historia geniusza wyprzedzającego współczesnych o dekady świetlne, nie tylko przejmujący obraz rozdartego ducha, awanturnika i zabijaki o wrażliwości żebraczego świętego, ale też fascynująca podróż przez Italię na przełomie wieków. Do tego parada bohaterów drugoplanowych, w każdej chwili gotowych wzruszyć wasze czarne serduszka, morderstwo, ucieczka z więzienia, wielka historia w tle…

Cóż, dopóki Netflix nie usłyszy mojego wołania, to sama oprowadzę was po żywocie i twórczości boskiego Caravaggio (pozdrawiam, WASZ PIEKIELNY WERGILIUSZ).

Zapraszam na dziewięć powodów na to, żeby Michelangelo Mersi (tak, tak się naprawdę nazywał) i jego mroczne arcydzieła śniły wam się po nocach.

1. Bo podróżujemy z nim przez Italię

Caravaggio urodził się w Mediolanie i od pierwszych lat jego życie naznaczyła tragedia: rodzina Mersich opuściła miasto w ramach ucieczki przed dżumą. Mimo przeprowadzki do wioski, po której malarz odziedziczył przydomek, jego ojciec i dziadek padli ofiarą czarnej śmierci. Zmarli tego samego dnia.

Młody Caravaggio wrócił później do Mediolanu na termin, gdzie według biografii, którą czytałam, nie nauczył się totalnie niczego, naoglądał się za to miasta w szale kontrreformacji, co musiało wryć mu się w pamięć. Rządy kardynała Carlo Borromeo, który trzymał wtedy Mediolan pod butem, nie wydają się jakoś bardzo dalekie od kariery High Sparrowa z Gry o Tron (przemarsze biczowników, religijna bojówka, ale także prawdziwy kult miłosierdzia i dobroczynności).

Po zakończeniu terminu Caravaggio ruszył do Rzymu, gdzie zaskarbił sobie protektorów takich jak kardynał del Monte (który korespondował z Galileuszem, miał własne laboratorium alchemiczne, był niestrudzonym patronem muzyki, malarstwa i nauki), papieski kuzyn, kardynał Scipione Borghese (który nie brzmi jak przyjemny facet, ale to dzięki niemu tyle dzieł Caravaggio możemy oglądać do dziś), Constanza Colonna (wdowa po Francisco Sforzy), ale otaczał się także prostytutkami, alfonsami, łajdakami wszelkiego sortu, i – najgorzej – ARTYSTAMI.

Po dramatycznej ucieczce z Rzymu Caravaggio udał się na Maltę, gdzie udało mu się wstąpić do Zakonu Maltańskiego, spędził też część życia na Sycylii i w Neapolu.

2. Bo był samoukiem, który przewrócił świat do góry nogami

Mimo odbytego terminu, teoria głosi, że Caravaggio nauczył się malować sam. Jego metody nie przypominały żadnego ze współczesnych mu artystów: nie zachowały się żadne jego rysunki, a prześwietlenie obrazów potwierdziło, ze artysta w ogóle nie szkicował, nawet pod największymi płótnami, nacinał sobie za to tkaninę w strategicznych miejscach. Malował szybko, mokro na mokrym, niewykluczone też, że jego słynne czarne tła robiły nie za klimat, ale też za oszczędność czasu. Jako modeli i modelki angażował prostytutki, innych artystów, ludzi starych i zniszczonych życiem, notorycznie ukrywał też swoje autoportrety wśród biblijnych scen. Pociągnął za sobą masę naśladowców, szkoły tak zwanych Caravaggisti i tenebresi, odcisnął piętno na tak różnych artystach, jak Rubens, Rembrandt czy Valazquez.

Jego wpływ nie kończy się na malarstwie i trwa do dziś: tutaj możecie na przykład przeczytać, z jaką pasją mówią o Caravaggio Martin Scorsese czy David LaChapelle: https://www.theguardian.com/artanddesign/2010/jul/25/caravaggio-scorsese-lachapelle-peter-doig

3. Bo jego modele byli równie fascynujący jak on – enter Fillide

Skoro jesteśmy przy modelkach: poznajcie Fillide Melandroni, która na płótnach Caravaggio wciela się w skrajnie różne bohaterki, wszystkie tak samo niepokojące. Jako Judyta, metodycznie odrąbująca głowę Helofernesa, jest równie piękna, co przerażająca; pod przejrzystą koszulą wyraźnie rysują się sterczące sutki. Plotka głosi, że Caravaggio był świadkiem egzekucji Beatrice Cenci, o której też wam kiedyś napiszę, stąd szokujący realizm sceny.

Jako męczennica święta Katarzyna, skazana przez rzymian na łamanie kołem, Fillide patrzy prosto na widza i ja tam myślę, że jakikolwiek rzymski kat zwiał by w popłochu na to spojrzenie mówiące: no chodź, come at me, bro, cho na klaty. W dłoniach ma niewielką szpadę, a plecami opiera się o najeżone szpikulcami koło; samo narzędzie tortur jest pęknięte. Według legendy, koło rozpadło się pod samym dotykiem Katarzyny (z braku laku odrąbano jej więc głowę).

Jako Maria Magdalena, w rozmowie ze swoją siostrą Martą, Fillide wydaje się łagodna jak baranek. Z tego co o niej wiadomo, z prawdziwą Fillide było raczej odwrotnie; została zaprzęgnięta do prostytucji jeszcze jako dziecko, przez własną matkę. Po raz pierwszy aresztowano ją, kiedy miała trzynaście lat. Później zdobyła sławę jako jedna z najpiękniejszych kurtyzan Rzymu, ale jej kariera była naznaczona takimi epizodami jak areszt za noszenie szpady, a także atak na inną prostytutkę, Prudencję Zacchię, do której domu Fillide miała wpaść z nożem i wrzaskiem potnę cię! (o sfregio, czyli hańbiącej bliźnie na twarzy, z historii Caravaggio dowiemy się więcej).

O Fillide też oglądałabym serial.

4. Bo jego mężczyźni i kobiety są tak samo piękni

Wczesne obrazy Caravaggio to korowód pięknych chłopców o księżycowych twarzyczkach, ustach jak pączki róż i gęstych czarnych lokach, opadających na gładkie czoła. Z pozoru niewinni, gdzieś na granicy dzieciństwa i dorosłości, przywodzą na myśl wczesnobarokowe lolitki, ale wystarczy przyjrzeć się bliżej, żeby zdjął nas towarzyszący obrazom mistrza niepokój: jego młodziutki Bachus, unoszący kielich wina w stronę widza, jest ustrojony w wianek z liści, a na stole przed nim stoi misa z owocami. Coś jest jednak nie tak – liście są mocno jesiennie, zbrązowiałe i kruche, owoce przejrzałe i pokryte obiciami. Jabłko nadżarł robal; granat się rozpękł, ukazując pestki. Kolejny młody Bachus, tym razem prawdopodobnie autoportret, jest ukazany w bladym księżycowym świetle, które nadaje mu udręczony, schorowany wygląd.

Inny śliczny chłopiec, z białą różą we włosach, został uchwycony w momencie, kiedy sięgnął po winogrono, dostał za to po łapach od zębatej jaszczurki, która wpiła mu się w palec (ciekawostka, JAKBY BYŁO WAM MAŁO: jaszczurki nie mają zębów). Z późniejszych obrazów zerka na nas święty Jan, szokująco różny od innych popularnych przedstawień świętego: jako młody chłopiec, czasem wesoły jak pogański bóg, miziający się z barankiem, czasem też młody, ale już sterany, z podejrzliwością wypisaną na gładkiej twarzy.

5. Bo uwielbiamy zastanawiać się nad jego seksualnością

Nikt nie wie na pewno, czy Caravaggio był LGBTQ+. Według mojej biografii artysta uprawiał seks z kobietami, z mężczyznami najprawdopodobniej też. Plotki krążące po Rzymie wytykały mu homoseksualizm (który był przez prawo zabroniony, acz, jak z wieloma rzeczami, jeśli się bardzo chciało i miało mocne plecki, to nie był). Wróg numer jeden, a także jeden z pierwszych biografów Mersiego, Giovanni Baglione, posunął się do domalowania twarzy Caravaggio swojemu lubieżnemu Lucyferowi, zabiegającemu o względy młodego chłopca na obrazie Amor vincit omnia. Dla współczesnych było to bezpośrednie oskarżenie o sodomię, a w dłuższym rozliczeniu konflikt między panami doprowadził do sądu (chociaż, WYOBRAŹCIE SOBIE, to Baglione pozwał Caravaggio o zniesławienie, na co ten drugi zeznawał z chłodem lodowca: nie znam malarza, który uważa Baglione za dobrego artystę). Dużo później, na etapie życia zaznaczonym ucieczką, Caravaggio został napadnięty przed burdelem w Neapolu, który słynął z męskich prostytutek.

6. Bo na PEWNO MOGŁYBYŚMY GO NAPRAWIĆ*

Caravaggio był nieznośny. Nie dotrzymywał terminów, parę razy zakosił zaliczkę, nie dostarczając obrazu. Nocami przechadzał się po Rzymie, z szablą za pasem i bandą kolegów, co chwilę wszczynając jakieś burdy. Przykłady? Proszę bardzo.

Kobieta, od której wynajmował mieszkanie, oskarżyła go przed sądem o rzucanie kamieniami w okno jej domu. Już wiemy, że Baglione zarzucał mu zniesławienie. Kelner z knajpy, w której Caravaggio zamówił kiedyś talerz karczochów, twierdził natomiast, że malarz cisnął mu rzeczonym talerzem w twarz (chociaż świadkowie twierdzili, że to kelner jako pierwszy zbluzgał Mersiego go za niewinne pytanie, które karczochy na półmisku zostały usmażone na maśle, a które na oliwie).

Jedna z teorii głosi, że Caravaggio dorabiał jako alfons: co wyjaśniałoby bliskie relacje z prostytutkami, szlajanie się po nocach, noszenie szabli mimo ciągłych tarapatów za brak pozwolenia na broń, a także morderstwo, którym zakończył się rzymski epizod w życiu malarza. Caravaggio, prawdopodobnie w pojedynku (chociaż wszyscy obecni łgali, że spotkali się na partyjkę tenisa, pojedynki były wszak nielegalne jako znany debilizm) zabił niejakiego Ranuccio Tommasoni, gangstera i alfonsa, który pod swoim patronatem miał między innymi Fillidę, jej przyjaciółkę Annę, która Mersiemu pozowała na innych obrazach jako Maria Magdalena, a także Prudencię, której Filide chciała pociąć twarz. Po ucieczce na Maltę udało mu się uzyskać status rycerza i azyl, co natychmiast wywalił do kosza, wdając się w kolejną burdę i lądując w więzieniu.

*Żartuję. Jeśli chcesz kogoś naprawiać, dziewczyno i chłopaku, to zacznij od siebie i idź na terapię, mówię na serio i spod serduszka, pozdrawiam, ciocia Zuzia.

7. Bo był mistrzem ucieczki na miarę hrabiego Monte Christo*

Caravaggio uciekał dwa razy, i o ile jego pierwsza ucieczka z Rzymu, po zamordowaniu Ranuccio w pojedynku, jest – jak na ucieczkę – raczej przeciętna (protekcja, zamek, schowali go dobrzy przyjaciele), to historia z Malty to co innego. Mersi nie mógł długo wytrzymać bez wszczęcia jakiejś burdy, więc pomimo uzyskania na wyspie nie tylko azylu, ale też statusu rycerza – co malarz, demonstrujący często obsesję pozycji społecznej, musiał sobie bardzo cenić – Caravaggio wylądował w maltańskim więzieniu niedługo po zaprzysiężeniu, i to w więzieniu nie byle jakim: forteca na Malcie, jako ostatni bastion chrześcijaństwa na morzu Śródziemnym, była jednym z najlepiej strzeżonych miejsc w Europie. Ucieczki były rzadkie i najczęściej kończyły się fiaskiem, a z karceru, w którym zamknięto Caravaggio, nie uciekł wcześniej nikt. Jak to zrobił? Biografowie, przynajmniej mój, załamują ręce.

*Jeśli nie samego Syriusza Blacka, maltańska forteca przypomina wszak Azkaban.

8. Bo wygląda na to, że naprawdę rozumiał Jezusa

Uwaga, piszę to jako baba, która uważa, że religia powinna być sankcjonowana tak samo jak seks, alkohol, papierosy i inne rzeczy, które notorycznie łamią ludziom mózgi.

Zabijaka zabijaką, ale z obrazów Caravaggio promieniuje miłosierdzie w najpiękniejszym sensie: żadne tam drzemki przy kazaniach jakiegoś zbrodniczego bufona, żadne bicie się w piersi własną słabą piąstką, żadnych obwieszonych złotem klech. Jego bohaterowie mają brudne stopy i znoszone ubrania, jak para pielgrzymów, którym objawia się Maryja. Są samotni i pełni lęku, jak Matka Boska w stajni, słaba i przerażona miło królów składających jej pokłon. Targani niesprawiedliwościami losu, wątpiący i połamani, jak żałobnicy składający Chrystusa do grobu. Bezbronni i prawdziwi do szpiku, jak korowód postaci przedstawiających siedem aktów miłosierdzia. Pod warstwami farby biją prawdziwe serca, serca, które jak śpiewał jeden z braci Gallagher (nie bijcie, nigdy nie nauczę się ich odróżniać) NIE WYPALĄ SIĘ NIGDY.

Tylko czasami pada na bohaterów Caravaggio wiązka światła, wątłego, ale błyszczącego czystym złotem, boskich promieni obiecujących zbawienie.

9. Bo nam go żal

Autoportrety Caravaggio, które rytmicznie szmuglował na swoje biblijne i mityczne płótna, mają w sobie coś łamiącego serduszko. Już jako księżycowy, schorowany Bachus jest gorzki i zmęczony. Na Męczeństwie świętego Mateusza widać go z boku obrazu, przejętego wstydem, uciekającego z ram kompozycji. Na innym Męczeństwie (co zrobisz, chłopcze z dziewczyną, wszędzie męczeństwa), tym razem świętej Urszuli, widać go za ramieniem świętej, z twarzą rozdartą w bezgłośnym krzyku. Ostatni autoportret Caravaggio jest najsmutniejszy: Salome z głową Jana Chrzciciela ma na półmisku nie głowę świętego, ale zbiegłego z Malty malarza. Ten obraz został namalowany i wysłany w prezencie Alofowi de Wignacourt, wielkiemu mistrzowi maltańskiego zakonu: to za sprawą jego wpływów i łaski Caravaggio uzyskał azyl i status rycerza, co następnie zrujnował z powodu swojej awanturniczej osobowości. Ucięta głowa na obrazie to nawet nie przeprosiny, nie błaganie o łaskę, tylko oddanie losu w ręce de Wignacourta.

Caravaggio nigdy nie wrócił jednak ani na Maltę, ani do Rzymu. Podczas pobytu w Neapolu, gdzie miał się doczekać pardonu, który pozwoliłby mu wrócić do Rzymu, został zaatakowany przez szajkę mężczyzn, prawdopodobnie maltańskich zakonników. Naznaczyli jego twarz sfregio, hańbiącą blizną, przy okazji uszkadzając mu wzrok. Mersi nigdy nie wydobrzał. Zmarł samotnie w drodze do Rzymu, został pochowany w nieoznaczonym grobie. Z perspektywy czasu możemy tylko kochać jego zmięte, czarne serduszko.

Ostatnie

Przy tworzeniu teksty posłużyłam się biografią Caravaggio A life sacred and profane Andrew Graham-Dixona, która jest chyba najbardziej poruszającą biografią, jaką miałam szczęście czytać.

Zerkałam też do dossier CaravaggioGianniego Papi.

You may also like

Leave a Comment