Nie będziemy za bardzo kombinować, przyjaciele, i zaczniemy dziś tam, gdzie skończyliśmy: Lukrecja, mimo ogromnych oporów ze strony klanu Este, wychodzi za mąż za Alfonso, dziedzica Ferrary – która w tamtych czasach jest jednym z najpiękniejszych i najbogatszych włoskich miast.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego Alfonso nie chciał hajtać się z Lukrecją, to odsyłam was do poprzedniego tekstu, gdzie nie tylko zalicza ona już dwóch mężów – jednego rozwiedzionego, drugiego zamordowanego na rozkaz jej brata – ale także wyłowionego z Tybru kochanka, jedno dziecko z prawego łoża i niewykluczone, że kolejne z nieprawego, plotki o kazirodztwie i truciznach i największą bodaj skazę, czyli pochodzenie z Borgiów, rodu uznawanego przez włoskie stare familie za bezczelnych hiszpańskich nuworyszów.
To wszystko jeszcze zanim skończyła dwadzieścia dwa lata.
Grzech szósty, czyli niech pierwszy rzuci kamieniem…
Trzecie małżeństwo, do którego wreszcie dochodzi, kiedy nawet król Francji subtelnie popycha rodzinę Este w stronę zżenienia się z Borgiami, to punkt zwrotny w życiu Lukrecji. Po raz pierwszy sama jest mocno zaangażowana w negocjacje, utrzymuje korespondencję z Ercole d’Este, a kiedy trafia na dwór w Ferrarze, sama dba o ugruntowanie swojej pozycji.
Im więcej czytam o renesansie w Italii, tym bardziej zachodzę w głowę, czemu akurat właśnie Borgiowie mają taką złą prasę: wszak przemoc, plugastwo, rodzinne spory z nożami i egzekucjami, trucizny i większość innych grzechów, o które oskarżano Borgiów, można było zarzucić też innym światłym rodom, wystarczy tylko troszkę poskrobać.
Jak weźmiemy pod lupę Este, to tak: Ercole, głowa rodu, jako dziecko został wygnany z dworu przez własnego ojca, który wolał, żeby majątek odziedziczył jego syn z innego małżeństwa. Ercole dochapał się władzy i potęgi manewrami w stylu Gry o Tron, między innymi spiskowaniem, żeby otruć Niccolo, przyrodniego brata, który miał zostać władcą Ferrary. Jakiś czas później, kiedy Ercole doszedł do władzy, Niccolo najechał miasto, licząc, że uda mi się odzyskać utracone ziemie. Ercole uciął my głowę, ale dla zachowania pozorów, że w rodzinie wszystko spoczko, kazał ją przyszyć na miejsce przed pogrzebem.
Lata później, już po małżeństwie Lukrecji i Alfonso, kolejne pokolenie Este poszło na noże. Bracia Alfonsa; Ferrante i Giulio zaczęli spiskować przeciwko niemu i bratu numer cztery, Ippolito (Ippolito zresztą niewinny też nie był, bo wcześniej nasłał bandę zbirów na Giulia, którzy zmasakrowali mu twarz i niemal przyprawili o utratę wzroku). Obaj bracia zostali skazani na śmierć, chociaż wyroki zamieniono później na dożywocia. Lukrecja, już wtedy doskonale ugruntowana wśród Este, robiła podczas tej afery za mediatorkę, co jest kolejnym świadectwem zaufania, jakim ją darzono, oraz politycznej zręczności.
Grzech siódmy, czyli żadne tam cat fights
Lukrecja, chociaż przed małżeństwem Este podchodzili do niej jak spłoszone psy do jeża, błyskawicznie zaskarbiła sobie sympatię męskiej części rodziny. Alfonso, mimo że nie był Lukrecji wierny – ani ona jemu, o czym później – kochał ją i był do niej głęboko przywiązany. Doskonale dogadywała się też z jego braćmi (dopóki nie poszli siedzieć, oczywiście), a także z Ercole i dalszymi gałęziami rodziny.
Od tych ciepłych relacji był jeden wyjątek, ale za to jaki: Isabella d’Este – markiza Mantui, patronka artystów takich jak Tycjan i Da Vinci, jedna z najświetniejszych kobiet renesansu – nigdy do końca nie przekonała się do Lukrecji. Nie lubię, kiedy nieprzychylne relacje dwóch kobiet opisuje się jak jakieś cat fights, więc powiedzmy, że dwie damy łączyła tak zwana ZDROWA RYWALIZACJA. Jeszcze zanim się poznały, Isabella z daleka prosiła resztę rodziny o szczegółowe relacje co do strojów Lukrecji, w późniejszych latach natomiast Lukrecji zdawało się zastawić biżuterię, żeby móc przebić garderobę Isabelli, kiedy się spotykały. Kiedy Lukrecja, jako młodziutka panna młoda, przybyła do Ferrary, Isabella pisała pełne jadu listy do swoich bliskich, narzekając, że Lukrecja za późno wstaje, spędza dni na myciu włosów, otoczona gronem własnych dam dworu, a czas spędzony w jej towarzystwie pozostawia wiele do życzenia – tego ostatniego nie pisała oczywiście wprost, ale przekaz był jasny. Dwie panie utrzymywały później absurdalnie uprzejmą korespondencję: Isabelli zdarzało się ofuknąć Lukrecję, że jest w listach zbyt oficjalna, a są przecież drogimi siostrami, Lukrecja za to dziękowała Isabelli wylewnie za wspaniały przepis na herbatkę na przeziębienie.
Więc w sumie to relacja była całkiem niezła, chociaż pewnie byłoby inaczej, gdyby Isabella wiedziała, że Lukrecja przez lata sypiała z jej mężem.
Grzech ósmy, czyli rozpusta
No dobra, weźmy teraz coś, co faktycznie można uznać za grzech (chociaż ja bym się kłóciła, że zdrada w czasie aranżowanych małżeństw to jednak inna sprawa, niż w XXI-wieku, kiedy nikt nikogo siłą nie wlecze do urzędu stanu cywilnego). Po romantycznych związkach Lukrecji widać, że była istotnie Borgiówną, ryzyko jej nie ruszało, oporów przed pozamałżeńskim seksem też specjalnie nie miała. Nieszczęsny Perotto, którego zwłoki wyłowiliśmy z Tybru w pierwszej części, odstaje od pozostałych kochanków Lukrecji jako postać niespecjalnie znana.
Natomiast taki Pietro Bembo, który miał śmiesznie na imię i wedle wszystkich portretów wyglądał jak Władimir Putin, ewentualnie jak skrzat Zgredek, to już zupełnie inna historia: Bembo był jednym z najsłynniejszych humanistów włoskiego renesansu, uczonym, poetą i teoretykiem literatury, którego prace na temat toskańskiego dialektu miały ogromny wpływ na powstanie nowoczesnego języka włoskiego. Listy miłosne, które para kochanków do siebie pisała, lord Byron określił jako „najładniejsze na świecie”, po czym zwinął lok Lukrecji z muzeum, w którym go oglądał. Zarówno w czasie związku z Bembo, jak i później, Lukrecja była patronką poezji, literatury i muzyki, a także niezwykle zwinną polityczką i administratorką, która regularnie obejmowała rządy w Ferrarze podczas nieobecności męża.
Po zakończeniu związku z Bembo, Lukrecja nawiązała romans jeszcze bardziej ryzykowny, bo ze swoim szwagrem, Francesco Gonzagą, mężem Isabelli. Relacja trwała kilka i lat i nie do końca wiadomo, co ją przerwało: według jednej z teorii przyczyną był syfilis, którym zaraził się Francesco, co średnio trzyma się kupy, bo syfilis miał w tych czasach mniej więcej co drugi chłop (statystyka z powietrza), włącznie z mężem Lukrecji – więc raczej nie byłaby to dla nikogo przeszkoda. Prawdopodobnie stracili sobą po prostu zainteresowanie, zresztą Ferrara – i Italia w ogóle – była wtedy w stanie nieustającej wojny, rodzina Este miała więc na głowie większe problemy, niż jakieś tam romanse; na przykład dżumę w mieście, awantury Cezara czy wojującego papieża u bram. Niewykluczone po prostu, że Lukrecja, nękana przez poronienia i trudne ciąże, straciła ochotę do romantycznych przygód.
Mimo zakończenia związku, Lukrecję i Francesco łączyły ciepłe uczucia, które okazały się zaskakująco przydatne dla Ferrary, kiedy mąż Lukrecji, Alfonso, i Francesco znaleźli się po przeciwnych stronach w papieskich wojnach.
Grzech dziewiąty, czyli przetrwanie
O ile na początku herstorii Lukrecji można przyznać, że faktycznie była pionkiem w politycznych grach (podejrzewam, że mało kto by nie był, mając bardzo wczesne naście lat i papieża za ojca), to późniejsze losy w Ferrarze to całkowicie jej własna zasługa. Aleksander zmarł w 1503, zaledwie rok po ślubie Lukrecji z Alfonso: rodzina Este, tak wcześniej oporna wobec tego małżeństwa, teraz mogłaby z łatwością je unieważnić. Potęga Borgiów zależała niemal całkowicie od papieża, natomiast Cezar, mimo politycznych manewrów i lat kampanii, nie miał na tyle ugruntowanej pozycji, żeby sprawiał zagrożenie dla Este, do tego stracił wcześniejszą protekcję króla Francji. Lukrecja nie wydała wtedy jeszcze na świat męskiego potomka, a szlacheckie małżeństwa miały tendencję do szybkich końców, jeśli wystarczająco prędko nie pojawił się dziedzic (Henryk VIII lubi to). Do tego było publiczną tajemnicą, że rozwód, którym zakończyło się pierwsze małżeństwo Lukrecji, był oparty na całkowicie bzdurnym argumencie.
Nie ma jednak dowodów na to, że Este w którymkolwiek momencie w ogóle rozważali perspektywę pozbycia się Lukrecji – jeśli jest w tym czyjaś zasługa, to tylko i wyłącznie jej własna. Lukrecja przetrwała machloje Borgiów, dwa pełne turbulencji małżeństwa, zjednała sobie nieprzyjazny ród Este, dała się poznać jako zwinna polityczka, a podczas wojen – jako de facto władczyni Ferrary. Jej inteligencja, osobowość i urok były niezrównanym atutem nie tylko dla własnych korzyści, ale też dla jej dwóch potężnych klanów – zarówno Borgiów, jak i Este. Jak mnóstwo innych kobiet, których herstorii nie mamy szczęścia znać, Lukrecję pokonały wreszcie komplikacje pociążowe: zmarła w wieku 39 lat, po dziesiątej (!) ciąży. Przetrwała w historii, w listach i poezji, pisanych przez nią, do niej i o niej, na płótnach artystów i w literaturze, chociaż większość tych przedstawień jest daleka od prawdy, ponaciągania i powykrzywiana jak lustra w lunaparku.
Grzech dziesiąty, czyli reputacja
Minęło pół tysiąca lat, a Lukrecja Borgia wciąż nie dorobiła się takiej reputacji, na jaką zasłużyła. W Słynnych zbrodniach Dumas jednym tchem wymienia okrutne trio: Aleksandra, Cezara i Lukrecję, chociaż sam później przyznaje, że Lukrecja dożyła swoich dni, uwielbiana przez poddanych w Ferrarze. Nie wiem, skąd wzięły się plotki o wydrążonym pierścieniu z trucizną, którą Lukrecja rzekomo dolewała wrogom do wina – zwłaszcza że w jej towarzystwie nie dochodziło do tych lepkich i tajemniczych śmieci, którymi przepełnione są renesansowe historie. Nie wiem, czy kiedykolwiek całkowicie uda jej się uwolnić od roli femme fatale, zbrodniarki i rozpustnicy – mam jednak nadzieję, że udało mi się dołożyć do tego swoją cegiełkę i jeśli gdzieś usłyszycie jakieś bzdury o Lukrecji, to będziecie mogli głośno i wyraźnie fuknąć, że to wszystko nieprawda, i odesłać kłamczuszków na Machloje.
Ostatnie
Przy pisaniu tekstu posłużyłam się biografią Lukrecji Borgii Sarah Bradford, zaglądnęłam też do Celebrated Crimes Alexandre Dumasa. Główny obrazek to jedyny potwierdzony portret Lukrecji Borgii, pędzla Dosso Dossiego.