Święte olejki, krwawe ciasteczka i ostre przedmioty, czyli 10 historycznych morderczyń

by Zuza

Im więcej czytam o historii kobiet, tym bardziej mnie uderza, jak wiele się pomija. Jednostki, które nie pasują do powszechnej narracji, wedle której kobieta z zasady do pewnych rzeczy się nie nadaje, najłatwiej jest po prostu przemilczeń. Wtedy nie trzeba się zastanawiać, jakiż to zgrzyt w Matrixie sprawił, że kobiecie udało się zostać na przykład doskonałą władczynią, artystką, polityczką, przywódczynią czy badaczką.

Zasłona milczenia jest gruba i szorstka, a pod nią skrywają się nie tylko kobiety wielkie i wspaniałe, ale też te, które miały istotnie znaczący wpływ na historię, ale – negatywny.

Morderczynie na przykład.

Mam dla was dziesięć herstorii kobiet-zabójczyń, od czasów biblijnych po XX wiek. I chociaż absolutnie nie pochwalam ich działań, to muszę powiedzieć, że wspaniale się o nich czyta.

Lizzie Borden

1. Lizzie Borden

Borden to chyba najsłynniejsza morderczyni w historii Stanów Zjednoczonych, chociaż, uwaga – mimo ogromu dowodów, nigdy nie została uznana za winną. Wychowana w niewielkim miasteczku w stanie Massachusetts, Lizzie mieszkała z ojcem i macochą, kiedy zostali brutalnie zamordowani w sierpniu 1892. Podczas śledztwa była jedyną podejrzaną i ostatecznie stanęła przed sądem lipcu rok później.

I tutaj – ciekawostka. Gdybym ja dziś miała stanąć przed sądem oskarżona o morderstwo, i zobaczyła taką ławę przysięgłych, która miała wydać wyrok na Borden, od razu pożegnałabym się z jakąkolwiek perspektywą uniewinnienia – ława przysięgłych stanwiła bowiem jednolita zgraja białych, wąsatych facetów koło czterdziestki. Nie spodziewałabym się po nich jakiejkolwiek zdolności do empatyzowania z kobietą.

Dla Borden ta męska ława przysięgłych okazała się jednak błogosławieństwem. Mimo masy dowodów, panowie nie byli w stanie wyobrazić sobie, że tak makabryczną zbrodnię mogła popełnić kobieta. Lizzie została oczyszczona ze wszystkich zarzutów i w spokoju przeżyła kolejne cztery dekady. Mimo ostracyzmu, z którym się spotykała, nigdy nie opuściła Fall River.

Podobno folkową wyliczankę o Lizzie Borden dalej powtarzają dzieci na amerykańskich przedmieściach. Dalej robi się o niej filmy, pisze książki i kręci filmy – ostatni, z Kristen Stewart i Chloe Sevigny, wyszedł w 2018 r.

Christine i Léa Papin

2. Siostry Papin

Sprawa Christine i Léi Papin, pary służących do wszystkiego, które we francuskim miasteczku Le Mans brutalnie zamordowały swoją pracodawczynię i jej córkę, wstrząsnęła całą Francją. Nikt nie spodziewał się nadchodzącej zbrodni – siostry cieszyły się wyjątkowo dobrą opinią, a sąsiedzi państwa Lancelin, dla których pracowały, zazdrościli im tak wspaniałych służących.

Niestety, pani Lancelin, zmagająca się z depresją i nagłymi napadami gniewu, nie podzielała tej opinii. Siostry twierdziły podczas procesu, że wielokrotnie policzkowała je i biła. W lutym 1933 pani Lancelin wróciła do domu i stwierdziła, że wysiadł prąd, za co zaczęła sztorcować Christine. Tym razem siostry zareagowały jednak inaczej, niż zwykle: zaatakowały panią Lancelin, wydłubały jej oczy, a następnie zatłukły cynowym garnkiem. To samo zrobiły z jej córką, Genevieve.

Proces Christine i Léi Papin był przyczynkiem do dyskusji o kondycji społeczeństwa, prawach służących i pracowników, a także wychowywaniu dzieci. Pisali o nich między innymi Sartre i Genet, a także Simone de Beauvoir, która winiła przede wszystkim sierociniec, w którym wychowały się siostry, i potworność systemu obmyślonego przez „tak zwanych dobrych ludzi”.

Beatrice Cenci

3. Beatrice Cenci

Młodziutka i oszałamiająco piękna szlachcianka została ścięta w Rzymie w 1599 r. Jej śmierć to jednocześnie narodziny legendy, która do dzisiaj potrafi wciągnąć jak najmroczniejszy kisiel. Nikt nie wątpił, że Beatrice jest winna ojcobójstwa – mimo to opłakiwało ją całe miasto. Tajemnicą Poliszynela był fakt, że pan Cenci latami katował i wykorzystywał zarówno swoją córkę, jak i jej macochę. W chwili ścięcia Beatrycze cieszyła się taką popularnością, że nie zdradzono, gdzie została pochowana, władze obawiały się bowiem, że powstanie tam coś na kształt miejsca kultu.

Podobno w noc 11 września, w rocznicę egzekucji, Beatrice przechadza się po moście St’Angelo, ściskając pod pachą swoją ściętą głowę. Jeśli będziecie kiedyś w Rzymie, ale akurat nie we wrześniu, to nic straconego: możecie spotkać Beatrice w galerii Barberini, gdzie wisi jej (chociaż pewnie wcale nie jej) słynny portret.

Zanim to zrobicie, koniecznie przeczytajcie całą herstorię Beatrice Cenci i jej tajemniczego portretu.

Z braku Lukusty – Medea, Frederick Sandys. Też morderczyni!

4. Lukusta

Zostajemy w Rzymie, ale cofamy się w czasie do pierwszych lat naszej ery. Możliwe, że to tutaj powstał niesłabnący mit, że trucizna to broń kobiet, Włochów i słabeuszy. Najsłynniejsza trucicielka Rzymu to bowiem kobieta – Lukusta, która służyła cesarzowej Agrypinie, a później Neronowi.

Na zlecenie Agrypiny Lukusta zamordowała jej męża, cesarza Klaudiusza, podając mu grzyby gęsto zakrapiane ekstraktem z morderczej beladonny. Podobno cesarz był jednak fanem rzymskiego zwyczaju najadania się do oporu, a potem zwracania nadmiaru – nasmarowano więc trucizną też piórko, którym łaskotał się w gardło, żeby zwymiotować.

Wracając do Lukusty: jej wiedza była tak pożądana, że Neron zlecił jej założenie akademii, gdzie miała za zadanie wyszkolenie kolejnego pokolenia trucicieli. Jak to często bywa, koło fortuny przekręciło się jednak odrobinę zbyt szybko: Neron został odsunięty od władzy, po czym popełnił samobójstwo. Lukusta, jak szereg innych ulubieńców cesarza, została stracona jako zbrodniarka i wróg imperium.

Judyta i Holofernes, Gustav Klimt. Z wrażenia można przeoczyć Holofernesa

5. Judyta

Idąc jeszcze dalej w przeszłość – biblijna Judyta to jedna z tych postaci, którą znasz, nawet jeśli jej nie znasz. Zerka z niezliczonej ilości dzieł sztuki: malowali ją tak różni artyści, jak Botticelli, Caravaggio, Artemisia Gentileschi, Goya czy Klimt (zwłaszcza u Klimta, jeśli nie spojrzy się na tytuł, z łatwością można przeoczyć odciętą głowę, którą Judyta ściska pod paszką).

Krótkie zaplecze historii Judyty: złe czasy, niekończące się plemienne wojny i terror asyryjskiego króla Nabuchodonozora, który próbował zaprząc izraelitów do walczenia w swoich wojnach. Kiedy izraelici odmówili, Nabuchodonozor ukarał ich, spuszczając ze smyczy asyryjskie wściekłe psy – armię żołdaków pod wodzą Holofernesa. Judyta, przerażona terrorem, który dowódca i jego żołnierze siali wśród jej ludu, postanowiła rozwiązać problem sama. Uwiodła Holofernesa, a kiedy spał, ucięła mu głowę.

Historia Judyty to fascynujące, starotestamentowe spojrzenie na odwieczne pytania o mniejsze zło, zemstę, czystość, zbrodnię. To krew i ogień, totalna gra o tron i nieprzemijający motyw w sztuce i kulturze. O portrecie Judyty w wydaniu Caravaggio przeczytacie więcej tutaj.

Buteleczka na manną świętego Mikołaja – ostrożnie, w środku może być aqua tofana

6. Giulia Tofana

Rzym, XVII wiek i, jak zwykle – trudne czasy dla kobiet, zwłaszcza tych z wyższych sfer, które nie mogą na siebie zarabiać. Ich jedyną nadzieją jest bogate małżeństwo albo odziedziczenie spadku, ewentualnie oba, w tej kolejności.

I tutaj, cała na biało, wchodzi Giulia Tofana i jej koleżanki z morderczej szajki szóstki rzymskich trucicielek. Kobietom cierpiącym na nadmiar męża, ewentualnie ojca, sprzedają aqua tofana, morderczy miks arszeniku, ołowiu i beladonny, wynaleziony na Sycylii kilka dekad wcześniej przez Teofanię di Adamo (niewykluczone, że matkę Giulii, chociaż nie udało się tego potwierdzić).

Dla niepoznaki trucizna jest sprzedawana jako Manna świętego Mikołaja, cudowny olej, który rzekomo cieknie ze skał wokół miejsca pochówku świętego w Bari. Jeśli wierzyć reklamie, to olej czynił prawdziwe czary – leczył schorzenia, poprawiał urodę, przynosił wszelaki dobrobyt… Sprzedawana przez trucicielki aqua tofana była mniej wszechstronna, ale naprawdę działała – wystarczyło kilka kropli, żeby powalić dorodnego mężczyznę.

Madame de Brinvilleres tuż przed egzekucją

7. Madame de Brinvilleres

Aqua tofana odniosła tak potężny sukces na trucicielskim rynku, że bano się jej przez kolejne lata – nawet Mozart, umierając ponad 150 lat po śmierci Giulii Tofany, pojękiwał o tej konkretnej truciźnie.

Niewykluczone, że używała jej także madame de Brinvilleres, francuska szlachcianka, która podłożyła podwaliny pod wybuch afery trucicielskiej we Francji podczas rządów Króla Słońce. De Brinvilleres zabiła swojego ojca i dwóch braci, wszystko w celach majątkowych (arszenik nazywano w tamtych czasach subtelnie „pudrem spadku”). Podobno rozważała też pozbycie się dalszych członków rodziny, ale uniemożliwił jej to areszt i ostateczna egzekucja przez spalenie na stosie – bardzo trudno jest kogoś zamordować z zaświatów.

Śmierć de Brinvilleres była tylko początkiem afery, która trzęsła Paryżem w kolejnych latach i w wyniku której skazano na śmierć ponad trzydzieści osób. Jest to fascynujący, miejscami całkiem zabawny, głównie jednak przerażający epizod francuskiej historii – więcej znajdziesz tutaj.

Śmierć Marata, Jacques-Louis David

8. Charlotte Corday

Charlotte Corday, „anioł śmierci”, ikona rewolucji i herstoryczna legenda, miała zaledwie 24 lata, kiedy ścięto ją za zamordowanie dziennikarza i wpływowego jakobina, Jean-Paula Marata. Corday zasztyletowała go podczas kąpieli, której schorowany Marat zażywał dla zdrowotności. Sama ta makabryczna wizja – piękna młoda kobieta, nagi mężczyzna w białym turbanie, opary gorącej wody i gęsty odór krwi – wystarczyłyby pewnie, żeby rozbudzić wyobraźnię publiki. Na przestrzeni lat scena została uwieczniona na szeregu dzieł sztuki, z hipnotyzującą Śmiercią Marata Davida na czele.

Przede wszystkim było to jednak morderstwo polityczne, ściśle powiązane z wewnętrznymi starciami wśród rewolucjonistów – Corday była żyrondystką, zwolenniczką frakcji sprzeciwiającej się fundamentalizmowi i brutalności jakobinów, których wpływowym głosem był Marat.

Według własnych słów, Corday zamordowała jednego mężczyznę, żeby ocalić życie tysięcy. O ile to pierwsze jej się udało, to drugie… Cóż, dość powiedzieć, że w ciągu rewolucji skazano na śmierć 17 tysięcy osób, nie wliczając w to tych, które zginęły bez procesu lub w więzieniach. Lwia część egzekucji odbyła się już po procesie i straceniu Corday.

Policyjne zdjęcia Leonardy Cianciulli

9. Leonarda Cianciulli

Jak na tekst o true crime, to mam wrażenie, że jesteśmy w trochę dziwacznej sytuacji – nie mamy tu żadnych seryjnych morderczyń, nie mamy psychopatek, obeszło się nawet bez specjalnej makabry. Nie dla nas Elżbieta Batory, tortury i żyrandole z ludzkiej skóry. Nie wiem jak was, ale mnie interesują kobiety, które prawdopodobnie nikogo by nie zamordowały, gdyby ich życie potoczyło się inaczej – może z wyjątkiem markizy de Brinvilleres, która brzmi mocno psychopatycznie.

Kolejny wyjątek to Leonora Cianciulli, która w pierwszych latach II wojny światowej zamordowała we Włoszech trzy kobiety, a potem zrobiła z nich mydło i ciasteczka, którymi częstowała sąsiadów.

Zrobiła to, ponieważ jej syn został wezwany na front, a Cianciulli wierzyła, że jeśli złoży ofiary z ludzi, to zapewni mu bezpieczeństwo. Była ogromnie nadopiekuńcza, prawdopodobnie także dlatego, że mimo siedemnastu ciąży tylko czwórka jej dzieci dożyła dorosłości. Była też przekonana, że jej rodzina jest przeklęta, a wróżbitka wyczytała jej kiedyś z ręki, że skończy albo w więzieniu, albo w szpitalu psychiatrycznym. Nie miała więc wiele do stracenia, kiedy najstarszy syn trafił na front.

To jest jedna z tych historii, przy których mózg się zatrzymuje. U mnie w tym momencie: kiedy Cianciulli była jeszcze młodą dziewczyną, kilkakrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Jak wyglądałoby jej życie, gdyby uzyskała wtedy prawdziwą pomoc? Nie mam pojęcia.

Ale czasami o tym myślę.

Marie Lafarge

10. Marie Lafarge

Na koniec sprawa, która rozpoczęła w Europie nową i wspaniałą erę: erę, przyjaciele, naukowych testów. Marie Capelle, młoda arystokratka o pokaźnym rodowodzie i mizernym posagu (najgorsze połączenie dla kobiety we Francji pierwszej połowy XIXI), potrzebowała wyjść za mąż na gwałt i na tyle dobrze, żeby zapewniło jej to bezpieczeństwo finansowe. Kiedy na scenie pojawił się Charles Lafarge, bogaty, niewiele od niej starszy, znośny w obejściu i wyrażający chęć ożenku, klamka zapadła błyskawicznie.

Szkopuł był jeden: Charles wcale nie był bogaty, o czym Marie przekonała się natychmiast po przyjeździe do nowego domu. Natychmiast zrozumiała swój błąd i próbowała przekonać męża, żeby zgodził się na unieważnienie małżeństwa. Zdarzyło jej się też grozić, że się otruje, jeśli Charles nie puści jej wolno. W którymś momencie zmieniła jednak zdanie i zamiast sama wysiąść z karuzeli zwanej życiem, postanowiła wysadzić z niej męża.

Udało jej się to w ciągu zaledwie kilku miesięcy od ślubu, mimo podejrzeń rodziny Charles’a, która prosiła go, żeby był ostrożny i pod żadnym pozorem nie jadł nic, co podsuwa mu Marie. Po jego śmierci została aresztowana, ale z początku ława przysięgłych była jej przychylna, podobnie jak rozpisujące się o niej gazety. Marie była oczytana, piękna i czarująca. Sytuacja zmieniła się, kiedy stosunkowo niedawno wynalezionem badanie na obecność arszeniku w zwłokach, zwane próbą Marsha, wykazało znaczne stężenie trucizny w ciele Lafarge’a i butelce ajerkoniaku, który podawała mu żona.

Marie została uznana za winną i skazana na dożywocie. A reszta świata mogła odetchnąć, że przynajmniej od tej trucizny jesteśmy odrobinkę bezpieczni, niż wcześniej.

Tylko odrobinkę, bo mamy oczywiście inne problemy. No ale to już inna historia.

Ostatnie

Korzystałam z książek:

  • I że ci (nie) odpuszczę, Jennifer Wright
  • Beatrice’s spell, Belinda Jack
  • The affair of the poisons, Anne Somerset

You may also like

Leave a Comment