Afera trucicielska to fenomen z historii Francji, nie całkiem niepodobny do procesów czarownic w Salem. Trochę masowa histeria, trochę sądowe szaleństwo i garść pijanych władzą funkcjonariuszy prawa doprowadziły do śmierci ponad trzydziestu osób, w większości niewinnych. Chociaż w przeciwieństwie do Salem, podczas afery trucicielskiej wydarzyło się kilka prawdziwych morderstw.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o przebiegu afery, zajrzyj do tego tekstu: Afera trucicielska – satanizm, zatruty dżem, Król Słońce i cała masa czarownic. Jeśli bardziej interesuje Cię jednak trucicielska karuzela absurdów, to tekst poniżej wejdzie jak złoto!
1. Przyklej raz łatkę czarownicy
Olimpia Mancini, hrabina de Soissons, to jedna z najwyżej postawionych osób, która oberwała trucicielskimi oskarżeniami. Przez pewien czas ulubienica Króla Słońce, wypadła z jego łask, bo zbyt często maczała paluszki w dworskich machlojach. Mimo to, podczas wybuchu afery de Soissons wciąż żyła jak pączek w maśle jako naczelna dama dworu królowej – wszystko się zmieniło, kiedy mag Lesage i wróżbitka Voisin zaczęli insynuować, że hrabina próbowała otruć królewską metresę Louise de Vallière, a nawet i samego Ludwika.
Dowiedziawszy się o oskarżeniach, de Soissons wzięła nogi za pas i uciekła do Brukseli – z perspektywy czasu był to strzał w kolano, bo gdyby została, prawdopodobnie oczyszczono by ją ze wszystkich zarzutów. W Brukseli ciągle tropili ją jej paryscy wrogowie, to przekupiając tłum, żeby wykrzykiwał za Olimpią obelgi, to wpuszczając zgraję czarnych kotów do kościoła, w którym się modliła.
Następnie zwiała do Hiszpanii, gdzie całkiem nieźle odnalazła się na tamtejszym dworze – całkiem nieźle, to jest, dopóki król Karol II, zwany później El Hechizado, czyli „zaklęty”, nie oskarżył jej o czary. Według Karola nieszczęsna de Soissons rzuciła na niego urok albo inne złe oko, co spowodowało jego impotencję. Kiedy nagle zmarła jego żona, orleańska księżniczka Maria Ludwika, de Soissons wróciła do Brukseli i tam została, podobno żyjąc całkiem przyjemnie.
2. Kto w co wierzył?
Jedną z moich ulubionych zgadywanek w kontekście afery trucicielskiej jest „ale czy oni tak na serio?!”. Jest w tej historii warstw tyle, co w porządnej cebuli: trucizny, które niekoniecznie przynosiły spodziewane efekty, naciągactwo i puste obietnice wróżbitek, które chętnie wmawiały klientom cokolwiek, żeby ich przy sobie zatrzymać… I oczywiście same zeznania podczas przesłuchań w Chambre Ardente.
Według licznych relacji wróżbitka Voisin cierpiała na chorobę alkoholową, a prowadzący śledztwo chętnie poili ją winkiem. Nietrzeźwość przynajmniej nie boli (w każdym razie krótkoterminowo), ale zeznania wymuszone podczas tortur to już inna sprawa. Wiadomo też nie od dziś, że nie trzeba tortur, żeby wyciągnąć nieprawdziwe zeznania – czasami wystarczy usłużny, podsuwający odpowiedzi oskarżyciel i pozbawiony odpowiednich praw i intelektualnego zaplecza oskarżony. Wiedźmy w Salem też chętnie opowiadały o lotach na miotłach i seksie z szatanem.
3. Szewc bez butów chodzi, czyli jak Voisin nie otruła męża
Wróżbitka Voisin to bez wątpienia najsłynniejsza z oskarżonych w aferze trucicielskiej. Wśród swoich klientów wyliczała wysoko postawione osoby na dworze, a jej córka zeznawała później, że Voisin była jedną z głównych zaangażowanych w spisku mającym na celu otrucie samego króla. Na szczęście dla króla, nawet gdyby Voisin udało się doręczyć mu zatruty list (nie udało się) to ja na przykład wątpię, czy to przyniosłoby to jakikolwiek skutek – sukcesy Voisin jako trucicielki były bowiem mizerne, jeśli nie powiedzieć: żadne.
Najlepszym na to przykładem jest los jej męża, którego według własnych zeznań próbowała otruć nie raz i nie dwa, ale nigdy nie wyszło. Porzuciwszy pomysł trucizny, Voisin zwróciła się do swojego (wtedy) ukochanego, maga Lesage, który odprawił w tym celu rytuał uwzględniający zakopanie w ogródku państwa Voisin baraniego serca. Nie zdziwi was fakt, że z tego też nic nie wyszło. Pan Voisin zmarł ostatecznie, kiedy jego żona siedziała już w więzieniu od dobrych kilku miesięcy.
4. Czarujący Lesage
Zakopywanie wnętrzności po przydomowych ogródkach to tylko jedna ze sztuczek Lesage’a, trochę maga i okultysty, troszkę bardziej hochsztaplera i oprycha. Ukochany Voisin był sprawnym oszustem, który jechał przede wszystkim na pewności siebie i charyzmie. Na dekadę przed wybuchem afery zesłano go na galery za uczestnictwo w czarnych mszach, skąd, co się rzadko zdarzało, został uwolniony i nie do końca wiadomo dlaczego.
W menu Lesage’a znajdowały się między innymi czarne msze, magiczne rytuały i nawiązywanie kontaktu z zaświatami. Popisową sztuczką maga było przekazywanie wiadomości bezpośrednio szatanowi: klientom kazał spisywać swoje życzenia na kartce, która potem w magiczny sposób znikała (Lesage oczywiście sprawnie chował wiadomość, na wypadek gdyby przydała się później w celach szantażowych).
W przeciwieństwie do Voisin, Lesage zupełnie nie wierzył w swoje magiczne moce i odprawiane rytuały – podczas licznych przesłuchań w Chambre Ardente jako główną linię obrony wybrał twierdzenie, że jego działalność była nie tylko nieszkodliwa, ale wręcz zapobiegała prawdziwym morderstwom, do których mogły doprowadzić trucicielki pokroju Voisin.
5. Smutny los mademoiselle de Fontanges
Ostatnia oficjalna metresa Ludwika XIV, piękna jak anioł (i według pewnego dworzanina „głupia jak koszyk”) mademoiselle de Fontanges umarła zupełnie nie tak, jak żyła. Skrząca się złotem, zawsze pogodna i szalenie popularna na dworze, umarła samotna, zapomniana przez dworskich przyjaciół. W ciągu ostatnich miesięcy życia straciła zarówno zdrowie, jak i promienną urodę. Umarła w męczarniach, mając zaledwie 19 lat.
Na łożu śmierci nie przestawała wspominać o truciźnie.
Psikus? Mademoiselle de Fontanges najprawdopodobniej nie miała pojęcia, że faktycznie istniał spisek na jej życie, a kilka lat wcześniej szajka Voisin próbowała zamordować ją za pomocą pary nasączonych trucizną rękawiczek. W chwili śmierci mademoiselle de Fontangnes, Voisin nie żyła jednak od ponad roku, podobnie jak większość osób zamieszanych w spisek, reszta siedziała zaś za kratkami.
Mimo plotek o truciźnie, współcześni badacze są przekonani, że biedna de Fontanges umarła z powodu komplikacji po poronieniu, które przeszła kilka miesięcy wcześniej. Jak napisał dworski pisarz Primi Visconti, dziewczyna była „ofiarą na ołtarzu królewskich namiętności”.
6. Nieszczęśliwa księżniczka Henrietta
A skoro już jesteśmy przy tajemniczych śmierciach z tego okresu, to posłuchajcie historii o Henrietcie, szwagierce króla. Henrietta była powszechnie uwielbiana – przez wszystkich poza swoim mężem, Filipem Orleańskim – odegrała też znaczącą rolę w negocjacjach pokojowego traktatu między Francją a Anglią.
Pewnego razu Henrietta wypija szklaneczkę napoju z cykorii, po czym łapie się za brzuch krzycząc, że ją otruto. Umiera kilka dni później, i chyba nie muszę dodawać, że w strasznym bólu.
Trucizna? Oczywiście… Że nie. O ile dworzanie chętnie skłaniali się ku teorii, że Henriettę otruł albo jej mąż, albo któryś z jego licznych kochanków (od czasu do czasu dzielonych z Henriette, bo to małżeństwo nie było całkiem niepodobne do Mody na sukces, tylko o wiele bardziej queerowe), to podstawy ku temu są słabiutkie. Autopsja, którą przeprowadzono w towarzystwie setki świadków, nie znalazła nic na truciznę wskazującego, przeżyła też zarówno dama dworu, która wypiła szklaneczkę z tego samego dzbana co Henrietta, jak i piesek, któremu podano napój (brawo dla dzielnego pieska!).
Henrietta najprawdopodobniej umarła z powodu perforacji wrzodu żołądka, na co wskazywałyby nie tylko jej objawy w ostatnich dniach, ale też bóle brzucha, na które skarżyła się na kilka miesięcy wstecz. Niestety, była to jedna z sytuacji, która sprawiła, że kilka lat później dworzanom Ludwika tak łatwo było uwierzyć, że trucizna czyha na każdym kroku.
7. Spirala sekretów
Dzisiaj nie sposób mówić o aferze trucicielskiej, nie wspominając o roli, którą odegrała markiza de Montespan. Metresa Króla Słońce i matka siódemki jego dzieci wielokrotnie była wymieniana przez oskarżone wróżbitki jako jedna z ich głównych klientek, według córki Voisin miała spiskować nie tylko na życie królewskiej kochanki mademoiselle de Fontanges, przez którą straciła swoją pozycję, ale też na samego króla. Do tego wielu z aresztowanych zgadzało się, że przez lata kupowała od nich eliksiry miłosne, które podsyłała królowi, a także że uczestniczyła – a nawet robiła za żywy ołtarz – podczas czarnych mszy, gdzie w ofierze szatanowi składano niemowlęta.
Montespan nie została jednak nigdy ani oficjalnie oskarżona, ani nawet przesłuchana przez Chambre Ardente. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, dlaczego. Popularna teoria głosi, że Ludwik nie chciał zbłaźnić się na europejskim forum plotką, że jedna z najbliższych mu osób to trucicielka i czarownica, a on sam padł ofiarą miłosnych czarów.
Ja tam zgadzam się z tymi, którym wydaje się to mocno naciągane. Ludwik nie miał problemów z oskarżeniem innych wysoko postawionych osób, jak na przykład hrabina de Soissons, a nawet jeśli nie chciał oskarżać Montespan przed sądem, to mógł wygnać ją z dworu. Gdyby naprawdę wierzył, że jest niebezpieczna, z pewnością podjąłby przynajmniej jakieś kroki, żeby odseparować ją od ich dzieci.
Nic takiego się nie stało. Montespan istotnie opuściła po jakimś czasie dwór, ale dlatego, że jej związek z królem umarł śmiercią naturalną (jak na tamte czasy w każdym razie). Montespan się postarzała i przybrała na wadze, a król zainteresował się mademoiselle de Fontanges, a później madame de Maintenon, z którą wziął zresztą sekretny ślub.
Ostatnie
Korzystałam z książki The affair of the poisons Anne Somerset, zaglądałam też do Royal art of poison Eleanor Herman. Zdjęcie okładkowe: Joy Marino.