Wenecki pałac, Jackson Pollock i cała masa małych piesków, czyli 10 ciekawostek o Peggy Guggenheim

by Zuza

Są takie osoby, o których naprawdę jest trudno mówić inaczej, niż ciekawostkami. Weźmy taką Peggy Guggenheim, kolekcjonerkę sztuki, dziedziczkę fortuny, skandalistkę i przedstawicielkę bohemy, amerykankę, która rozdzieliła swoje życie między Paryż, Londyn i Nowy Jork, żeby wreszcie osiąść w weneckim palazzo – to naprawdę nie sprawdza się żadna próba uporządkowanej narracji. Doskonale działa za to chaos – dlatego, przyjaciele, mam dla was dziś 10 ciekawostek, które znalazłam w biografii Peggy Guggenheim.

Peggy i pieski

1. Była wszędzie, widziała wszystko

Peggy to najbarwniejsze ptaszysko rodem z najciekawszych czasów. Kiedy miała czternaście lat, jej ojciec, milioner, biznesmen i lowelas, zginął w katastrofie Titanica. Według świadków pan Guggenheim pomagał w ewakuacji kobiet i dzieci, dopóki szalupy się nie zapełniły, po czym zszedł do swojego pokoju, założył frak i wetknął różę w butonierkę. Jego ciała nigdy nie odnaleziono, podobnie jak większości z szacowanych 1500 ofiar katastrofy.

Podczas pierwszej wojny światowej Peggy mocno wspierała amerykańską armię – z początku jej działania ograniczały się do dziergania stert wełnianych skarpetek na tylnym siedzeniu samochodu matki, kiedy rodzina podróżowała po Kanadzie. Później dostała jednak oficjalne zajęcie i harowała jak wół, pomagając nowo zwerbowanym żołnierzom. Międzywojnie spędziła w Paryżu i Anglii, stopniowo zżywając się z bohemą i ostatecznie otwierając galerię w Londynie.

Kiedy wybuchła druga wojna, Peggy była skupiona przede wszystkim na ratowaniu swojej – świeżo rozpoczętej – kolekcji sztuki (do końca życia wypominała muzeum w Luwrze, że odmówiło przechowania jej zbiorów podczas okupacji). Pomagała też uciec do Stanów Zjednoczonych artystom, których uważała za swoich podopiecznych. Wojnę przeczekała w Nowym Jorku, gdzie patronowała takim malarzom jak jej ówczesny mąż, Max Ernst, czy Jackson Pollock, a także organizowała wystawy (ale o tym niżej).

Ostatecznie Peggy osiadła w weneckim palazzo, gdzie znalazła dom nie tylko jej kolekcja sztuki, ale i pieski. Bardzo liczne pieski.

2. Organizowała przełomowe wystawy

W 1942 roku Peggy zorganizowała w Nowym Jorku pierwszą w Stanach Zjednoczonych wystawę, na której pokazano wyłącznie prace kobiet. I chociaż sama odżegnywała się od feminizmu, twierdząc, że chociaż wierzy we wszystko, co sufrażystki postulują, to robią przy tym za duże zamieszanie (wybaczymy jej, było to wszak dawno temu) – to sama ta wystawa była potężnym manifestem talentów i siły kobiet. Pojawiły się na niej prace Leonory Carrington (co dużo świadczy o profesjonalizmie Guggenheim, która w prywatnym życiu wiecznie szła na noże z Carrington, w której przez lata był zakochany ówczesny mąż Peggy, Max Ernst), a także Leonor Fini, Fridy Khalo, Djuny Barnes (przede wszystkim pisarki, która zajmowała się też szkicowaniem, była także przyjaciółką i podopieczną Peggy) i Dorothei Tanning.

Udział w wystawie zaproponowano również Georgii O’Keeffe, która odmówiła, nie chcąc, na późnym etapie pełnej sukcesów kariery, dostać łatki malarki-kobiety.

Nie mam pojęcia, jaka praca Leonory Carrington była na wystawie Peggy, ale wrzycam Żonglera, bo jest super

3. Miała najpiękniejsze pieski na świecie

Pod koniec życia Peggy zainteresowała się pieskami razy lhasa apso, hodowanej w Tybecie, której szczenięta udało jej się zdobyć. Psy szybko stały się jej najbliższymi kompanami i ostatnią wielką miłością. Jak wszystko, ostatecznie nawet pieski zeszły na jednak psy (tak, wymyślałam to przez trzy minuty), i trudno było dostać szczenięta czystej krwi. Peggy wyswatała więc niektóre ze swoich piesków z pekińczykami. Na obszarze posiadłości Gugghenhein w Wenecji, gdzie pochowana jest Peggy, widnieje też tablica honorująca wszystkie jej czternaście piesków, o imionach: Capucchino, Pegeen (po córce Peggy), Peacock, Toro, Foglia, Madame Butterfly, Baby, Emily, White Angel, Sir Herbert, Sable, Gypsy, Hongkong i Cellida.

Pieski chętnie pływały gondolą razem z pańcią, a bez pańci zdarzało im się wskoczyć na vaporetto, czyli wodny tramwaj, ponieważ znały wszystkie przystanki. Od czasu do czasu wpadały do kanału, ale spieszę zapewnić, że poza cuchnącym futerkiem nic im się z tego powodu nie działo (a wiadomo, że każdy piesek lubi sobie troszeńkę posmrodzić).

4. Jej związki były potwornie przemocowe

Życie seksualne Peggy było pełne wzlotów i upadków, pójście do łóżka z nowo poznam mężczyzną było dla niej tak naturalne jak dla nas postawienie komuś piwa (a może nawet bardziej, wszak Peggy była znana ze swojej graniczącej z absurdem oszczędności). Zapytana, ilu miała mężów, odpowiadała filuternie: „swoich, czy cudzych?”. Podobno miała co najmniej tysiąc kochanków.

Jednocześnie to promienne rozpasanie seksualne jest potwornie smutne. Wielu znajomych Peggy opisywało ją jako osobę o szokująco niskim poczuciu własnej wartości, wiecznie w pogoni za udowodnieniem samej sobie własnej atrakcyjności. Dwukrotnie wyszła za mąż, zaliczyła też kilka długich związków. O pierwszym mężu, Laurence Vailu, pisała tak:

„Najbardziej nie znosiłam, kiedy przewracał mnie na ulicy albo gdy moje rzeczy fruwały w restauracjach. Pewnego razu przytrzymał mi głowę pod wodą, czułam, że się utopię. Jestem pewna, że zachowywałam się irytująco, ale Laurence przyzwyczaił się do odgrywania scen (…)”.

O kolejnym partnerze, Johnie Holmsie:

„Niewiele brakowało, a John byłby mnie zabił. (…) chlusnął mi w oczy whisky. Powiedział >>chciałbym stłuc ci twarz, aby już żaden mężczyzna nie chciał na nią spojrzeć<<”.

Te wspomnienia są niepozornie wplecione w lekką narrację o życiu bohemy, tak, że można je prawie przeoczyć i dopiero kilka zdań później zdać sobie sprawę, co się właśnie przeczytało.

Peggy i jej drugi mąż, surrealista Max Ernst (pośrodku)

5. Nie była jedyną kolekcjonerką w rodzinie

Ja na przykład zawsze myślałam, że galerie Guggenheim w Nowym Jorku i w Wenecji to dwa oddziały tego samego muzeum, oba, jak zgadywałam, założone przez Peggy. Otóż nie – fundacja jej wuja Solomona, założona w Nowym Jorku, była pierwsza, a Peggy rozpoczęła swoją działalność zupełnie niezależnie od wuja, spotykając się zresztą z ostrą krytyką ze strony jego nowojorskiej koterii. Współzałożycielka i dyrektorka muzeum Solomona, baronowa Hilla von Rebay, pisała do Peggy na przykład tak: „wkrótce dojdzie pani do wniosku, że propaguje przeciętność, jeśli nie śmieci”. Rebay uważała też, że to niesmaczne, że Peggy sygnuje swoją galerię własnym nazwiskiem.

Ostatecznie jednak Peggy, której nie udało się znaleźć godnego dziedzica w rodzinie, zapisała swoją kolekcję, wraz z weneckim palazzo, fundacji wuja Solomona. Jej podstawowym warunkiem było uzyskanie deklaracji, że kształt kolekcji zostanie nienaruszony, i nie zostanie ona rozparcelowana między kilka różnych miejsc.

6. Bywała lekceważona

Nie tylko baronowa i wujostwo rzucało Peggy kłody pod nogi. Zarówno za jej życia, jak i po śmierci ludzie nie wiedzieli, co myśleć o ekstrawaganckiej dziedziczce i jej kolekcji nieoczywistej, wyprzedzającej swoją epokę sztuki. Nie pomagała trudna osobowość Peggy i jej lubowanie się w skandalach. Na jej korzyść przemawiał fakt, że nigdy nie opierała się tylko na własnym guście i miała wyjątkowy talent do dobierania sobie doradców. Mimo to spotykała się z różnymi nieprzyjemnościami, jak listy wyżej wspomnianej baronowej Rebay, albo komentarz Picasso, który na własnej wystawie zbliżył się do niej ze słowami „szanowna pani, dział z bielizną znajdzie pani na drugim piętrze” czy historyka sztuki Berensona, któremu powiedziała kiedyś z zachwytem, „to pan jako pierwszy nauczył mnie czegoś o malarstwie”, na co Berenson odparł „szkoda, że nie byłem też ostatni”.

Nie pomógł jej też fakt wybrania Wenecji, wyjątkowo zamkniętego, tradycjonalistycznego miasta, na siedzibę swojej galerii. Stare włoskie rody miały trudności z zaakceptowaniem zarówno barwnej osobowości Peggy, jak i wystawianej przez nią sztuki.

Peggy i więcej piesków

7. Jej biografia jest tragiczna

Tak samo jak przy okazji przemocowych związków, czytając o Peggy i jej życiu pełnym seksu, sztuki i absurdów, łatwo jest przeoczyć, ile pojawiło się w nim tragedii. Śmierć ojca na Titanicu to tylko początek: młodo umarła też ukochana siostra Peggy, Benita, którą zabiły starania o dziecko. Jej drugą siostrę, Hazel, spotkała tragedia z tych nie do wyobrażenia: kiedy odwiedziła koleżankę w Nowym Jorku wraz z dwoma swoimi malutkimi synami, postanowiła poczekać na gospodynię na tarasie na balkonie. Nikt nie wie, co konkretnie się stało, ale obaj chłopcy spadli z tarasu i zginęli na miejscu.

Chociaż Peggy zdawała się wieść dość pogodne życie mimo tych tragedii, to kilka dekad później ostatecznie złamała w niej ducha śmierć jej córki, Pegeen – prawdopodobnie samobójstwo, bo Pegeen znaleziono w zamkniętym na klucz pokoju, gdzie przedawkowała leki nasenne i alkohol. Miała też historię prób samobójczych. Relacja Peggy i jej córki była skomplikowana, żeby wyrazić się ładnie – wygląda raczej na to, że Peggy była bardzo słabą matką, zazdrosną, egoistyczną, skoncentrową na sobie, która zaczęła gloryfikować córkę dopiero po jej śmierci.

8. Była fascynująco skąpa

Wyjątkowo przy czytaniu o Peggy bawiły mnie kawałki o jej skąpstwie. Ponieważ inflacja kopie wszystkich, wynotowałam dla was kilka sposobów na oszczędzanie prosto z palazzo panny Guggenheim (podziękujecie później). Więc tak: licz plastry szynki w lodówce. Nie dokładaj koreczków na tace, dopóki goście nie zjedzą poprzednich co do jednego. Najlepsza przystawka to zupa pomidorowa. Kupuj w dyskontach i łap okazje – jeśli przecenią sardynki, zrób zapas i serwuj je gościom przez okrągły tydzień. Karć przyjaciół za dawanie zbyt wysokich napiwków, nalepiej publicznie. Mieszkaj w palazzo, ale oszczędzaj na ogrzewaniu i remontach – powtarzaj, że podniszczone obrazy podobają ci się bardziej. Powiedz swoim wnukom, że jeśli ktoś porwie ich dla okupu, to nie zapłacisz ani grosza. Bądź osiemdziesięcioletnią milionerką, ale notorycznie pozwalaj młodym, przymierającym głodem artystom zabierać się na kolację (możesz zapłacić za aperitif).

Pal licho „Finansowego ninję” – ja chciałabym przeczytać książkę z poradami Peggy na oszczędzanie.

Alchemia Jacksona Pollocka, wystawiona teraz w muzeum Guggenheim w Wenecji

9. W jej kolekcji znajdują się dzieła największych artystów XX wieku

Ja tutaj plotkuję jak przekupa, ale ważne jest też, żeby absolutnie nie umniejszać osiągnięciom Peggy. W jej kolekcji znajdują się dzieła Jacksona Pollocka, którego wspierała na wczesnych etapach kariery (chociaż później czuła się przez niego oszukana) czy Picasso, który traktował ją – jak już wiemy – nieprzyjemnie, ale i tak udało jej się nabyć kilka jego obrazów. Zgromadziła też dzieła Leonory Carrington, René Margitta, Marca Chagalla, Giorgio de Chirico, Salvatora Daliego… I dalej, oprócz samego kolekcjonowania: współpracowała z legendą surrealizmu, Marcelem Duchamp, wyszła za mąż za Maxa Ernsta, przyjaźniła się z Djuną Barnes, i można tak wyliczać, ale ja nie będę – wiecie, o co chodzi. Rzuć kamieniem, a pewnie Peggy udało się przynajmniej zahaczyć (albo iść do łóżka) z artystą, w którego trafisz.

Możliwe, że Peggy momentami nie wiedziała, co robi. Czy to ma jakieś znaczenie? Szczerze wątpię.

10. Odradzała się jak motyl

Jest w biografii Peggy Guggenheim taka scena: zaraz po śmierci swojej matki i w ogólnym dołku, Peggy zwierza się przyjaciółce, pisarce Emily Coleman, że ma wrażenie, że jej życie już się skończyło. „Jeśli tak ci się wydaje, to pewnie tak jest” odpowiada Coleman (dość okrutnie, jakby mnie kto pytał). Ale na Peggy ta uwaga podziałała chyba motywująco, bo mniej więcej w tym samym czasie zaczęła na poważnie interesować się kolekcjonerstwem. Uwaga – ma wtedy czterdzieści lat.

Odkrywając życiową pasję już jako dojrzała kobieta, Peggy pożegnała się też z wszystkimi życiami, które zaliczyła wcześniej: amerykańskiej dziedziczki, francuskiej przedstawicielki bohemy, brytyjskiej szlachcianki, matrony we wiejskim majątku. Z każdego z licznych związków wychodziła nie tyle potłuczona, ile przemieniona, jak przepoczwarzone stworzonko. Interesowała się wszystkim, pożerała książki, nie znała wstydu.

Na każdym etapie życia robiła to, co większości osób nie udaje się nigdy – wymyślała się na nowo. Można jej nienawidzić, można uwielbiać, można po prostu dorobić się migreny, próbując za nią nadążyć – ale nie da się pozostać obojętnym.

I to, przyjaciele, jest największy sekret Peggy Guggenheim.

Ostatnie

Korzystałam z biografii Peggy Guggenhem “Życie uzależnione od sztuki” Antona Gilla, z niej pochodzą też wszystkie cytaty. Książkę dostałam od wydawnictwa Znak Literanova, za co bardzo dziekuję. Jeśli macie ochotę na więcej Peggy – ta książka to pozycja obowiązkowa.

You may also like

Leave a Comment